Jeszcze załogi syren i warszaw nie ochłonęły z wrażeń po II Unijnym Rajdzie do Kopenhagi, a już trzeba było wyruszyć w kolejną trasę.
Rok 2005 został ogłoszony Rokiem Polsko-Niemieckim, więc my - syreniarze - wymyśliliśmy, by spotkać się z naszymi sąsiadami zza Odry w Zwickau. Nigdy bowiem jeszcze nie doszło do takiego spotkania. Miasto to od wielu lat słynie ze zlotu właścicieli dwusuwowych trabantów. W tym roku organizowano już jego dwunastą edycję.
17 czerwca o godzinie 8.30 wyruszyło z Nekli do Zwickau 7 syren. Pożegnali nas serdecznie mieszkańcy Nekli oraz burmistrz. Pogoda była piękna - słonecznie z niewielkim zachmurzeniem, więc trasa nie była uciążliwa. Do granicy w Jędrzychowicach dotarliśmy około godziny 15.00. Tam nasze wspaniałe maszyny zostały zatankowane, kierowcy chwilę odpoczęli. Kawalkada ruszyła dalej. Dodam, że na przejściu granicznym dołączyły do nas kolejne 4 samochody, w tym jedna Warszawa. Niestety pogoda w Niemczech zaczęła się psuć i tuż za Dreznem zaczął padać deszcz. Zwickau przywitało nas nawet ulewą. Nasze lśniące autka mokre i zachlapane! W centrum miasta niestety pogubiliśmy się. Na szczęście jednak wszyscy jakoś odnaleźli drogę na lotnisko, gdzie znajdowała się baza zlotu. Widok niesamowity: jak okiem sięgnąć - wszędzie trabanty, piękne, kolorowe, kosmiczne, śmieszne...
Krzysztof wyrusza na poszukiwania organizatora - pana Haschke, który ma nam wskazać miejsce biwakowania. Po długiej chwili oczekiwania zjawiają się obaj. Jedziemy na wskazane przez organizatorów miejsce. Prowadzi syrena cabrio z Marią w kostiumie syrenki, trzymającą biało-czerwoną flagę.
Następny dzień upływa nam na podziwianiu setek trabantów. Jury wybierające najładniejsze i najciekawsze modele miała bardzo trudny wybór. Właściciele prześcigali się w pomysłowości. Były trabanty oryginalne - fabryczne, różne modele i roczniki. Widzieliśmy też mnóstwo aut po tuningu i one raczej podobały się najbardziej. Naprawdę było czym oko popieścić. Dla uczestników zlotu przewidziany były liczne konkursy, jak jazda sprawnościowa, wymiana silnika, koła lub świec na czas. Wybierano również miss i mistera zlotu. Spotkanie fanów tej wschodnioniemieckiej marki było też okazją do sprzedaży lub zakupu przeróżnych części zamiennych i pamiątek związanych z trabantem i minioną epoką NRD.
Muszę przyznać, że nasze syreny i warszawa (ale w naszym gronie znajdował się też jeden zaprzyjaźniony trabancik), choć w tak nielicznej grupie, cieszyły się sporym zainteresowaniem. Niemcy z zaciekawieniem czytali informacje umieszczone na samochodach. Wypytywali właścicieli o wszystko. Najbardziej zainteresowani spędzali długie chwile na podziwianiu i fotografowaniu naszych aut, marząc zapewne o przejażdżce nimi. Było nam bardzo miło spotkać takich fascynatów.
Sobotni wieczór upływał na pogawędkach i wzajemnej integracji. Zabawa i koncerty na głównej scenie zlotowej trwały do późnych godzin nocnych.
W niedzielny poranek nadszedł niestety czas odjazdu. Musieliśmy wyruszyć wcześnie, gdyż droga do domu była bardzo długa - około 500 km. Załogi z Warszawy wyruszyły już nawet w nocy. Zasadnicza grupa opuściła lotnisko około godziny 10 dołączają do parady trabantów ulicami Zwickau. Mieszkańcy miasta żegnali nasze syreny i warszawy bardzo serdecznie, nie ukrywając swojego podziwu.
Było naprawdę miło i warto było uczestniczyć w III Unijnym Rajdzie Syren i Warszaw. Po raz kolejny udowodniliśmy sobie i wszystkim niedowiarkom, że syreny i warszawy to samochody DOBRE, BO POLSKIE!
Maria Witczak