Od pewnego czasu zauważyłam, że mój tata ma nową pasję. Długo nie potrafiłam zrozumieć, co on widzi w tych starych, niewygodnych samochodach. Mowa tu oczywiście o Syrenkach. Od roku cała moja rodzina angażowała się w wyjazdy na różnego rodzaju zloty i rajdy zabytkowych samochodów. Ja nigdy nie miałam okazji być na tego rodzaju imprezie. Przyszedł jednak i mój czas!
Dnia 3 czerwca miał odbyć się IV OGÓLNOPOLSKI ZLOT POJAZDÓW ZABYTKOWYCH w Kole. Nikt z pozostałych członków rodziny nie mógł pojechać z Naszym Pasjonatem, więc padło na mnie. Około godziny 10:00 wsiadłam do naszej Syrenki i pojechaliśmy. Już na początku podróży zaskoczyło mnie to, że całkiem obcy nam ludzie machali, gdy tylko nasze autko mknęło po ulicach. Po blisko 2 godzinach jazdy dotarliśmy do celu naszej podróży. Pod kolskim klasztorem zebrały się wszystkie pojazdy biorące udział w zlocie. Trochę zaskoczyła mnie mała liczba aut, natomiast dwukołowców było aż nadto. Bez względu na to, że był to zlot pojazdów zabytkowych były tam także motory całkiem współczesne. Kolejnym punktem imprezy była parada ulicami miasta. Długa kolumna pojazdów mknęła po ulicach, eskortowana przez policjantów zatrzymujących ruch. Nie wiadomo skąd ludzie stojący na drogach nagle wyciągali aparaty i robili nam zdjęcia. Sympatycznym gestom, uśmiechom nie było końca� Zakończeniem parady było zebranie się wszystkich aut i motocykli na festynie zorganizowanym z okazji Dni Koła. Członkowie rajdu mogli się tam posilić pożywnym bigosem. Po poczęstunku młodsza część załogi zajęła się grą w Boule, natomiast starsi pod opieką i przewodnictwem organizatorów imprezy � Czarka i Ewy wraz z synami strzelała karabinem do paintballa do tarczy. Ja, jako najmłodsza uczestniczka gry, i jedna z dwóch kobiet, byłam bardzo zadowolona ze swojego wyniku. Oczywiście piękne nagrody i upominki dla przegranych były sprawą drugorzędną, bo przecież liczyła się dobra zabawa. Uradowani i pełni optymizmu pojechaliśmy (już bez motocyklistów) odpocząć po wielu godzinach silnych wrażeń do Czarka. W bardzo rodzinnej atmosferze, przy kawie minęła kolejna bezcenna godzina. Około godziny 16:00 znowu wsiedliśmy do naszych samochodów marzeń i pojechaliśmy do Lichenia. Tam czekała na ans Pani Przewodnik, która bardzo ciekawie opowiadała o tajemnicach Licheńskiego Sanktuarium. Później rozdzieliliśmy się, aby w samotności podziwiać piękno Bazyliki i jej okolic. O godzinie 19:00 odbyła się Msza Św. w intencji uczestników IV Ogólnopolskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych w Kole, czyli naszej! Po Mszy pojechaliśmy do bursy gdzie mieliśmy spędzić noc. Organizatorzy nie dawali nam odetchnąć. Zaraz po powrocie zaprosili nas na ognisko, i tak spędzaliśmy miło czas piekąc kiełbaski i słuchając muzyki. W późnych godzinach nocnych udaliśmy się do swoich pokoi. Rano, po kilku godzinach snu, Czarek z Ewą zaprosili nas na śniadanie. Znowu spędziliśmy czas w rodzinnej atmosferze. Przykro było się żegnać i wracać do domu. Około 10:00, po długich pożegnaniach wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Był to mój pierwszy zlot, a teraz już wiem, że nie ostatni! Ze swojej strony pragnę serdecznie podziękować Czarkowi i Ewie z synami za zorganizowanie tak ciekawego przedsięwzięcia, jakim był zlot w Kole. Wszyscy czekamy na kolejną imprezę z tej serii.
Atmosfera była tak rodzinna, że pisząc ten artykuł zrezygnowałam z formy Pan/Pani. Przepraszam za niewielką ilość informacji dotyczących samych pojazdów, ale myślę, że kwestię tą uzupełnią zdjęcia.
Arletka