Dzień I - 27.04.2007
Przybycie uczestników do hotelu Polonia-Podstolice
Dzień II - 28.04.2007
Rynek w Nekli - godz. 5.30 rano
Dzień II - 28.04.2007
Rynek w Nekli - godz. 6.10 rano - START
Dzień II - 28.04.2007
Relacja z trasy
Godzina 0:30 załogi w komplecie dotarły do celu pierwszego etapu rajdu � hotel Formule 1 w Bochum-Riemke
W telegraficznym skrócie:
- mieliśmy lekkie opóźnienia na skutek niestety trudnych do przewidzenia awarii � uszkodzenie cylinderka hamulcowego w jednej z warszaw, napedu pompy wodnej w jednej z syren, nie licząc wymiany świec, kół itp.
- humory dopisywały
- korków na autostradach nie było
- w drodze spotykaliśmy się z licznymi wyrazami sympatii ze strony kierowców aut z najprzeróżniejszych stron świata.
- przywitała nas z owacjami załoga syreny nr 22 prosto ze Szkocji
Teraz idziemy spać, bo jutro już czeka na nas Francja (a właściwie już dziś bo to już 1 w nocy)
Danka Kaczmarska,
Krzysztof Witczak & Co,
Dzień III - 29.04.2007
Rynek w Henin-Beaumont
Wizyta w polskiej parafii w Dourges
Dzień IV - 30.04.2007
Paryż zdobyty
Dzień V - 1.05.2007
Drugi dzień pobytu w Paryżu rozpoczął się, jak zwykle, entuzjastycznie. Mimo zmęczenia zmierzaliśmy żwawym krokiem w kierunku dzielnicy paryskiej bohemy, czyli Montmartre. Było to ambitne wyzwanie, szczególnie po wczorajszej nocnej eskapadzie. Naszym pierwszym celem było słynne Moulin Rouge, a następnie Plac Pigalle. Niestety kasztany zostały zjedzone przez Zuzannę jesienią (Janka Klossa też tam nie było...). Zdegustowani widokiem witryn sklepowych oraz zakresem ofert tamtejszych zakładów usługowych czym prędzej podążyliśmy w kierunku bazyliki Sacre-Coer. Kolektyw krótkotrwałym bojkotem napiętnował rajdowiczów, którzy "zagubili się" na wyżej wspomnianej ulicy. Po przybyciu pod świątynię zaskoczyła nas ilość turystów oraz działalność gastronomiczno-handlowa prowadzona przez tzw. tubylców. Sam obiekt sakralny przytłoczył nas swoim ogromem oraz oryginalną architekturą. Odnowieni duchowo udaliśmy się do dzielnicy artystów, by wczuć się w atmosferę paryskiej bohemy.
Rajdowicze po zaopatrzeniu się w niezbędne suweniry wrócili metrem na hotelowy parking, by przesiąść się do "wypoczętych" aut. Niewątpliwie miłą niespodzianką było pojawienie się na nim polskiego inżyniera � pana Zabawskiego, który okazał się konstruktorem podzespołów warszawy. Dowiedział się on o naszym pobycie w Paryżu z internetu.
Nadeszła godzina 16. Załogi w zmysłowych oparach spalin mixolu i benzyny "sans-plombe" wyruszyły na szlak kolejnego etapu Europejskiego Rajdu Syren i Warszaw na podbój nadmorskiego miasteczka Boulogne-Sur-Mer.
Za przyczyną Smoczyc nam stanęło auto... Ich auto... Ogólnie znany urok osobisty tej załogi spowodował spontaniczną reakcję pozostałych ekip rajdu. Były to załogi numer 15, 19, 25 i 27. Okazało się jednak, że błaha usterka techniczna przerosła domorosłych mechaników... Dzięki jednak kompetencjom dowódcy załogi nr 19 krakowska syrena mimo przeciwności losu została uruchomiona i w końcu wszyscy w komplecie i w wyśmienitych nastrojach spotkaliśmy się na wieczorku integracyjnym w hallu hotelowym w Boulogne-Sur-Mer.
Danka Kaczmarska
Sławek Jarząb
Andrzej Kulesza
Maria Witczak
Krzysztof Witczak & Co.
Dzień VI - 2.05.2007
W Boulogne-Sur-Mer
Wreszcie można było się spokojnie wyspać. Na ten dzień zaplanowany był pełen relaks i odprężenie prawie że w głębinach oceanu.
Boulogne-sur-Mer to miejscowość i gmina we Francji, w regionie Nord-Pas-de-Calais, w departamencie Pas-de-Calais. W mieście tym znajduje się jeden z najważniejszych francuskich partów rybackich oraz przepiękne oceanarium, które właśnie stanowiło główny cel naszej podróży tam. Syrenki i warszawy dumnie zaparkowały w godzinach przedpołudniowych przy nadmorskiej plaży owiewane świeżą morską bryzą. Przyjemnie było pooddychać takim powietrzem po dwóch dniach w upalnym Paryżu.
Oceanarium Nausicaä jest zarazem Francuskim Narodowym Centrum Badań Morza. Po przekroczeniu bram oceanarium zwiedzający może się poczuć najpierw jak na bujanym przez morskie fale statku, by po niedługim czasie znaleźć się w półmroku głębin oceanicznych wśród otaczających zewsząd ogromnych akwariów ze stworzeniami morskimi począwszy od planktonu po kilkumetrowe złowrogie rekiny i przesympatyczne foki. Oceanarium to odgrywa również istotną role w edukacji ekologicznej. Wiele wystaw i prezentacji ukazuje, jak człowiek niszczy to środowisko i jak można zapobiegać jego degradacji. Wielką atrakcją okazały się tam pokazy karmienia ryb (które nawet można było dotknąć, np. pokaźne płaszczki) oraz karmienia i badania stanu zdrowia fok, które posłusznie poddawały się inscenizowanym zastrzykom, myciu zębów, zabiegom pielęgnacyjnym itp.
A że oceanarium jest położone w bezpośrednim sąsiedztwie morza, to znalazł się wśród nas śmiałek z załogi 23, który nie mógł sobie odmówić zanurzenia się w falach Kanału La Manche.
Dzień był na tyle luźny i spokojny, że starczyło czasu, by zajrzeć do ciekawego, otoczonego potężnymi murami starego miasta i wybrać się na krótkie, indywidualne wycieczki do słynnych bunkrów Wału Atlantyckiego. Dla miłośników militariów (szczególnie załogi syreny bosto nr 26) była to bez wątpienia wielką gratka!
Dzień VII - 3.05.2007
Jedziemy do Hannoveru
Droga powrotna z przystankiem na nocleg w Hanowerze.
Po dniu odpoczynku stanęliśmy przed kolejnym bardzo trudnym wyzwaniem. Po morderczym pierwszym odcinku z Nekli do Bochum ten z Boulogne-sur-Mer do Hanoweru był drugim co do długości. Trasa wiodła francuskim wybrzeżem, a potem autostradami Belgii, Holandii i Niemiec. Już nasze autka zaczynały powoli dochodzić do kresów swojej wytrzymałości. Zaczynały "odzywać się" skrzynie biegów, przeguby, układy kierownicze, aparaty zapłonowe... Serwis techniczny lawety dwoił się i troił, by autka jak najrzadziej trafiały na nią. W końcu i samą lawetę dopadł pech - najpierw przebita opona, a później uszkodzenie łożyska w kole. Bardzo chcieliśmy dotrzeć do Hanoweru w godzinach popołudniowych, gdyż oczekiwała tam na nas Polonia niemiecka skupiona wokół Polskiej Misji Katolickiej. Niektórzy z naszych Rodaków wzięli specjalnie urlopy na ten dzień i przyjechali z miejscowości odległych nawet o 40-50 km od Hanoweru, by spotkać się z barwną kawalkadą syren i warszaw. Dotarliśmy tam jednak w późnych godzinach wieczornych, ale powitanie było owacyjne mimo długich godzin oczekiwania na nas.
Dzień VIII - 4.05.2007
META w NEKLI
Pobudka o świcie. Wielu z nas już zdążyło do nich przywyknąć. Nastroje już nie tak entuzjastyczne, jak np. w dniu wjazdu do Paryża. Radość z powrotu do domu mieszała się z myślą, że powoli dobiega końca ta nasza największa w dziejach Klubu przygoda. Jednak duch walki z przeciwnościami losu nie wygasł mimo tego, że z przykrością musieliśmy pozostawić w Hanowerze na kilka godzin dłużej lawetę, na niej syrenkę nr 13 z uszkodzoną skrzynią biegów oraz najstarsze nasze auto - warszawę nr 7 z niesprawnym układem kierowniczym. W tym miejscu należy wspomnieć o wielkim sercu załogi nr 14 - Michał Turek i Karolina Stankiewicz. Mimo tego, że ich syrenka była sprawna, to pozostali oni z ekipą lawety, by pomóc w naprawach jej samej oraz warszawy. Nasze grono postanowiło uhonorować ich za to specjalnym pucharem dla najsympatyczniejszej załogi rajdu!
Jazdę do Polski kontynuowało zatem 25 aut. Jakby wiedziały one, że to już ich ostatni etap i że za nimi nie ma wsparcia w postaci lawety, dały z siebie wszystko. Mknęły ku naszemu zdziwieniu już zupełnie bezawaryjnie w stronę granicy wśród niezliczonych watah TIR-ów. Trochę się na niemieckich autostradach nasza kolumna podzieliła, ale po postoju na pierwszej stacji paliw w Polsce znów utworzyliśmy zwartą, kolorową kolumnę i pilotowani przez naszego przyjaciela Maksymiliana z Krosna Odrzańskiego dotarliśmy do wielkopolskiej autostrady A2 by nią poprzez Wrześnię dojechać do Nekli. W towarzystwie weteranów szos uświetniających uroczystość naszego powitania wjechaliśmy tryumfalnie wśród burzy oklasków i dźwięków piosenki "We are the Champions" na linię mety Europejskiego Rajdu Syren i Warszaw Nekla-Paryż. Wielka przygoda życiowa dobiegła końca! Udowodniliśmy sobie, Polsce i światu, że syreny i warszawy są niepokonanymi, cudownymi autami z duszą, charakterem i siłą! Przekonaliśmy się ile znaczą przyjaciele, na których w potrzebie zawsze można liczyć!
Do zobaczenia na kolejnych europejskich trasach!