Parę dni przed wyjazdem do Krakowa w Nekli pojawił się dziwny człowiek. Tak się złożyło, że swojego Fiata 126P wraz z małżonką zostawił na wprost mojego sklepu i udał się na poszukiwanie ludzi, "którzy mają syrenki". Dziwnym trafem, po przejściu około 2km trafił na "Dina" - Damiana Rytra z którym to umówił się na obejrzenie niecodziennej R-20. Damian, który jest instruktorem nauki jazdy, już na drugi dzień odwiedził oddalony od Nekli o 90km Krzymów, obejrzał dziwne auto, zrobił kilka fotek i wrócił do Nekli ze stwierdzeniem, że pojazd jest niezwykle rzadki - na bazie Syreny 103, ale o dziwo w dowodzie ma 1963 rok i fajnie by było gdyby trafił do Nekli. Zainteresowanie autem wyraził Beniu i również jadąc w interesach obejrzał to dziwo i po powrocie zaczął namawiać całą grupę na jakąś zrzutkę i kupno syrenki. Wiadomo - gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Postanowiliśmy, że może być tylko jeden właściciel no i padło na Jolę. Tak więc 23 lipca 2005 roku w godzinach popołudniowych, umówieni z Panem właścicielem pojechaliśmy obejrzeć i ewentualnie nabyć to dziwo. Wyruszyliśmy we trójkę - Beniu, Jola i ja. Całą drogę zżerała mnie ciekawość co to za dziwoląg, w jakim jest stanie itd. Wreszcie dojechaliśmy, na podwórzu stała ONA... Możecie się roześmiać, ale jak tylko zobaczyłem to cudo po raz pierwszy nie skorzystałem z mojej żyłki handlowej, po prostu wyciągnąłem pieniądze i zapłaciłem! Załadunek zajął nam około godzinki - głównie części, których poprzedni właściciel, Pan Klupp uzbierał co nie miara. Jola, której prezent się spodobał całą drogę zerkała do tyłu i nie można było kupić od niej słowa. Po przyjeździe do Nekli wymieniliśmy gumę między silnikiem a chłodnicą i dojechaliśmy tym pojazdem, dymiącym że aż miło, do domu. W niedzielę razem uruchomiliśmy R-kę i przejechaliśmy parę kilometrów. Po dokładniejszych oględzinach byłem pełen uznania dla Pana Kluppy, poprzedniego właściciela. Jak już wspomniałem, syrena ma wbite w dowodzie R-20, rocznik 1963 - co jest niemożliwe. Okazało się, że stworzona była na bazie 102 i unowocześniona. Wszystkie części są oryginalne, włącznie z białą, a właściwie kremową kierownicą. Dwucylindrowy silnik chodzi jak szwajcarski zegarek. Cięcie zrobione może troszkę prymitywnie, ale na pewno trwale. Podłoga i wszystkie części, łącznie z "paką" mogą posłużyć jeszcze wnukom. Kołpaki stare, z lat 60-tych, opony w tanie bardzo dobrym, nowy akumulator- to wszystko świadczy o poprzednim właścicielu. Człowiek niezwykle skromny, urzędnik sam skonstruował tą maszynę. Przez bardzo długie lata służyła mu w gospodarstwie, była częścią rodziny. Myślę, że w Nekli będzie jej dobrze. Jola musi jeszcze poćwiczyć, bo skrzynia jest starego typu, ale nie będziemy nic zmieniać- to pojazd na wyjątkowe okazje. O tym jak powstawało, jak udało się w tamtych czasach tak przerobić auto, kto był jej pierwszym właścicielem, o jej przygodach w Bułgarii i Rumunii może już innym razem...
Chcielibyśmy jeszcze przeprosić Grześka "Juniora" za zamieszanie związane z tym pojazdem. Decyzje o kupnie podejmowaliśmy My - Jola i ja, ale warunkiem było żeby syrenka pozostała w Nekli- tam gdzie trafił Pan Klupp. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie...?!
HUSARZ