W środę po północy 2005r. zakończył się ostatni etap 8. Rajdu Samochodów Historycznych Monte Carlo. Z 352 startujących w rajdzie samochodów, do mety dojechało zaledwie 290, a wśród nich na 199 miejscu Syrena 104. Włocławska ekipa tym samym poprawiła ubiegłoroczny wynik (259 miejsce). "To samochód specjalnej troski; więcej z niego nie można wycisnąć" - relacjonował Tomasz Osterloff, kierowca Syreny. Pozostałe polskie ekipy zajęły następujące pozycje: Lancia Fulvia coupe 128, Fiat Polski 125p 158, Alfa Romeo 2000 GTV 168.
INFORMACJA PRASOWA
Włocławska ekipa Syreny 104 w nocy z wtorku na środę zakończyła udział w ósmej edycji Rajdu Samochodów Historycznych Monte Carlo, plasując się w klasyfikacji generalnej na 199 pozycji. Wynik ubiegłoroczny został poprawiony - twierdzą zawodnicy.
Od ubiegłego piątku członkowie Automobilklubu Włocławskiego: Tomasz Osterloff, Tyberiusz Rajs, Apolinary Bajuk i Tomasz Hnatowicz uczestniczyli w kolejnej edycji rajdu samochodów historycznych, do którego kwalifikowały się jedynie te pojazdy, które w latach 1955-1977 brały udział w rajdach Monte Carlo. Na starcie stanęło w sumie 351 samochodów, z którzy do mety dojechało zaledwie 290. Część załóg została zdyskwalifikowana, inne miały kłopoty techniczne, kilka uczestniczyło w wypadkach.
Marzenie włocławian udało się zrealizować. Syrena 104 dojechała do mety - co w historii rajdów Monte Carlo miało miejsce zaledwie kilka razy - w tym roku zajmując 199 miejsce, co jest napewno lepszym osiągnięciem niż wynik ubiegłoroczny (259 miejsce). "Syrena jest samochodem specjalnej troski i więcej z niej nie można wycisnąć" - relacjonował Tomasz Osterloff, kierowca samochodu. "Mamy jednak pewien niedosyt; podczas drugiego etapu wokół Vals les Bains popełniliśmy kilka błędów, za które otrzymaliśmy punkty karne. To od razu przeniosło nas na dalszą pozycję". Rajd Samochodów Historycznych Monte Carlo to rajd na regularność, tudno tu odrabia się straty, można jedynie liczyć na błędy popełniane przez innych uczestników.
W kolejnych dniach rajdu włocławianie byli dokładniejsi, przez co pozycja w klasyfikacji generalnej była coraz lepsza. "Pod górkę było ciężko, Syrena traciła na mocy, na trasie wyprzedzaliśmy nawet lepsze marki samochodów, znacznie mocniejsze auta. Z góry zjeżdzaliśmy z prędkością śnieżnej kuli" - opowiada Tyberiusz Rajs, pilot Syreny - "Gdybyśmy nie zawalili pierwszego dnia, byłoby napewno lepiej. To było sto procent tego, co mogliśmy zrobić."
Wyposażona w opony zimowe Syrena doskonale radział sobie ze zmiennymi warunkami atmosferycznymi. Ośnieżone alpejskie stoski nie stanowiły dla załogi problemu. Technicznie samochód przygotowany był doskonale; jedną usterką okazały się zużyte okładziny cierne klocków hamulcowych, czego nie można było przewidzieć wcześniej. "Poza tym Syrena nie zawiodła" - opowiada Apolinary Bajuk, który wspólnie z Tomkiem Hnatowiczem odpowiadali za serwis.
W tegorocznej wyprawie pomogli: prezydent Włocławka Władysław Skrzypek, wicewojewoda kujawsko-pomorski Arkadiusz Horonziak, Kujawianka, Nobiles, Maciej Miciński, Stacje Paliw Jaworski, Elektrocenter, Motor.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia - włocławianie zapowiadają chęć wyjazdu Syreną w przyszłym roku do Monte Carlo. Sponsorzy mile widziani.
Najświeższe informacje o włocławskiej Syrence na www.automobilklub.q4.pl