"Wczoraj, dziś i jutro samochodu Syrena"
Tekst, zdjęcia i rysunki: mgr Stefan Sękowski
Źródło: Młody Technik nr 11(184) listopad 1963
„Nie ma dymu bez ognia" - głosi stare przysłowie, skoro więc ludzie narzekali na „Syreny", widocznie musieli mieć ku temu powody. Obiektywnie trzeba stwierdzić, że bardzo dawno mieli wiele, dawno - już mniej, a dziś - żale i pretensje są zlikwidowane do minimum. Ale niestety, opinia publiczna działa zawsze z opóźnieniem, więc rozpowszechnione dziś sądy odnoszą się do tych „Syren" sprzed 2-3 lat. A tymczasem nie tylko każdy rok, ale niemal każdy kwartał przynosi coraz nowsze zmiany, ulepszenia i modernizację „Syreny". Dzisiejsza „Syrena", a wraz z nią cały zespół fachowców FSO cierpi i pokutuje za grzechy młodości.
Otóż w początkowej wersji (tej sprzed ładnych paru lat) „Syrena" miała być czymś w rodzaju produktu ubocznego. Przewidywało się małoseryjną produkcje samochodu opartego do maksimum o elementy „Warszawy". Nie inwestowano niemal nic w oprzyrządowanie, bo np. (nie wszyscy o tym wiedzą) dach miał być drewniany. Życie spłatało jednak potężnego figla. Oto już pierwsze egzemplarze ręcznie klepanych „Syren" zostały rozchwytane. Zapadła decyzja zwiększenia produkcji. Z tą chwilą zaczęła się istna gehenna dla załogi. Brak oprzyrządowania, fatalna ciasnota, praca niemal od początku do końca ręczna, kłopoty z kooperantami. W takich to właśnie warunkach rodziły się pierwsze tysiące „Syren".
Odbiorcy narzekali i, niestety, często mieli rację. Pękające przeguby, klinujące się skrzynie biegów, złe zawieszenie, nieszczelne nadwozie i wiele, wiele innych usterek. Ale konstruktorzy FSO nie próżnowali. Już model 101, wypuszczony w 1961 roku, był znacznie ulepszoną wersją swych sióstr sprzed roku. Poprawiona skrzynia biegów, dodana pompa paliwowa, zmiana przedniego zawieszenia, przerobiony bagażnik, ulepszone przeguby itd. W pół roku później, to jest na początku 1962 roku, ujrzała światło dzienne „Syrena 102". Dwie wycieraczki, odchylane do przodu siedzenia, zmiana wielkości ogumienia, estetyczna tapicerka.
Te wszystkie, na zewnątrz widoczne zmiany szły w parze z niewidocznymi, lecz jakże ważnymi udoskonaleniami: podniesienie jakości materiału, staranniejszy montaż, dokładniejsze pasowania. W chwili, gdy artykuł ten dotrze do Waszych rąk, FSO opuści już „Syrena 103". Co w niej będzie nowego i lepszego? Dla laika pozornie bardzo niewiele: zmiana kształtu osłony wlotu powietrza, parę nowych listewek ozdobnych i koniec. Natomiast fachowiec, jeśli rzuci okiem na „Syrenę 103", to z łatwością dostrzeże zmiany bardzo istotne.
Do wyprodukowania nadwozia „Syreny 103" wykonano około 205 nowych tłoczników. Dzięki temu, poszczególne elementy blach lepiej do siebie pasują. Zmieniono również i sposób spawania blach. W sumie nadwozie stało się sztywniejsze, szczelniejsze i estetyczniejsze. W przyszłym roku ukażą się również w sprzedaży „Syreny 103 S". Model ten wyposażony będzie w silnik i skrzynię biegów samochodu „Wartburg".
Skąd narodziła się ta koncepcja? Otóż plany fabryki na następne lata przewidują wzrost produkcji „Syren" do 50-60 tysięcy rocznie. Dostawca silników, fabryka w Bielsku-Białej, bez większych inwestycji i rozbudowy nie będzie w stanie podołać takim zamówieniom. Dlatego też chwilowy deficyt silników krajowych zdecydowano pokryć silnikami niemieckimi. Produkowanie „Syren 103 S" nie wpłynie zupełnie na dotychczasową produkcję „Syren 103". Równocześnie już daleko posunięte są prace nad dalszymi modelami „Syren". W przyszłym roku moc krajowego silnika dwucylindrowego podniesiona zostanie z 27 do około 34 KM. Niezależnie od tego w roku 1965 rozpoczniemy produkcję własnego silnika 3-cylindrowego o mocy około 40 KM. Dalsza, przewidziana na najbliższe lata modernizacja „Syreny" - to zmiana przedniego i tylnego zawieszenia, pełna synchronizacja skrzynki biegów, przeniesienie zbiornika paliwa na tył, zmiana kształtu i kierunku otwierania się drzwi, zastosowanie twardych i wytrzymałych lakierów piecowych.
W tym stanie „Syrena" będzie już mogła spokojnie pojawić się i na rynkach zagranicznych.