Na pierwszy rzut oka to zwykły grat. Ale tak naprawdę to wielka gratka. Po latach odnaleziono bowiem prototyp Syreny 607. Miała być dumą polskiej motoryzacji, teraz dumny jest odkrywca zardzewiałego jedynego egzemplarza. Przez lata stała w stodole. - To jak odkrycie kolejnej planety w układzie słonecznym - mówią Syreniarze. Wnętrze nie powala eleganckim wystrojem. To, co pod maską, czyli, teoretycznie, silnik, też wrażenie robi przeciętne. Skarbem jest natomiast cała reszta, bo to Syrena 607. Tylko Syreniarze wiedzą, cóż to takiego jest.
"Bardziej kanciasta, jakby francuska"
Syreniarze, zakochani w wypukłościach i krągłościach syren, są w szoku. Bowiem ten typ, to prototyp, który nigdy nie trafił do produkcji. Jedyny egzemplarz miał zostać zniszczony, ale cudem ocalał. - To jest tak, jakbyśmy odkryli kolejną planetę w układzie słonecznym. To jest mniej więcej takie odkrycie. I to w zapomnianej szopie czy stodole - mówi miłośnik Syrenek. Kto jest właścicielem, oraz miejsce przechowywania unikatowego auta, jest na razie tajemnicą.
Syreny znane z polskich szos mają inny tył, niż ta prototypowa. - Ta jest bardziej kanciasta, jakby francuska - mówi blacharz, który przywróci skarbowi dawny blask.
ant/fac
Źródło:http://www.tvn24.pl/-1,1718546,0,1,to-jakbysmy-odkryli-kolejna-planete,wiadomosc.html